czwartek, 13 czerwca 2013

"In your head, in your head, they are dying."

Tym oto cytatem zaczynamy naszą małą podróż. Podróż po zimnym okrutnym świecie pełnym debili i hipokrytów, podróż, której celem jest wyłowienie z tego morza absurdu czegoś wartościowego. Nazywam się Sellissimo, mam prawie 18 lat i będę waszym przewodnikiem.

Skąd dzisiejszy tytuł? Jeśli ktoś poprawnie odgadł zespół i piosenkę (The Cranberries - Zombie), to może być zdziwiony. "Prawidłowa" interpretacja obejmuje wojny w Irlandii, o co chodzi?! Spokojnie. Cytat traktujmy dosłownie.

"W twojej głowie, w twojej głowie, oni giną."

Zawsze większe grupy ludzi wywoływały u mnie złe przeczucia. Psychologia tłumu, jakkolwiek ciekawa do analizy, potrafi być piekłem na ziemi, jeśli przyjdzie ją obserwować z bliska. A to, całkiem niedawno, właśnie było mi dane.

Wycieczki szkolne to świetna okazja by się zabawić, pozwiedzać, socjalizować się, prawda? W teorii. Bo w praktyce nie ma tak lekko.
Nie powiem, żebym bawił się źle. Ale cała zabawa, każde doświadczenie było intensywnie przesączone irytacją. Kiedy widzisz ludzi, którzy na codzień są nawet przyjemni w kontaktach, samodegrujących się do poziomu bez mała przedszkola, zalewa cię krew. Jasne, zdenerwować się rzecz ludzka, o co więc chodzi? O skalę. O to, że w mojej głowie życzyłem tej przedszkolnej bandzie śmierci. Powolnej, okrutnej, z satysfakcją płynącą z zadawania cierpień. Jasne, często mówi się o czymś takim figuratywnie. Problem w tym że to marzenie, ta idea ostatecznego uciszenia krzewicieli (a dokładniej krzewicielek) infantylizmu była zbyt kusząca, zbyt żywa, zbyt realna.

I trwała cztery bite dni.
To wyniszcza. Straszliwie. Nigdy jeszcze w życiu nie miałem okresu tak skondensowanej, czystej wręcz nienawiści. Pod koniec wypalił we mnie samego. Załamał mnie psychicznie. Wszechobecna bezsilność zbyt jaskrawie biła po oczach.

Dopiero następnego dnia, po spokojnej nocy już we własnym łóżku, już w ciszy i z dala od tłumów, dopiero wtedy odetchnąłem. Jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Pozostał w pamięci ślad pytania, które zadałem sobie w punkcie kulminacyjnym tego obłędu, i które swoją szczerością doprowadziło mnie do łez: Czy to ludzie są debilami, czy może ja, bo nie potrafię się dopasować?

Zachwiał się wpajany mi od dziecka model bycia krytycznym wobec większości i posiadaniem własnego zdania. Stąd ten wpis, stąd blog. Stąd podróż. Byłoby po prostu cholernie miło móc swój swiatopogląd w sposób prawie anonimowy skonfrontować z innymi. Cieszmy się podróżą, cieszmy się drogą i aktem jej przechodzenia, bo może się okazać że cel nie ucieszy nas wcale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz